poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Dni 2 i 3

Jestesmy w Missour, jutro atakujemy pierwsze pustynne odcinki. Tempo mamy nieco wolniejsze niz zakladalismy, wiec jutro mamy spory kawalek do zrobienia. 
Ale po kolei..
Wczorajszy odcinek byl nudnawa dojazdowka. El Jebha - Taza, dobry asfalt, mnostwo winkli, wiec bawilismy sie w supermoto w wersji sumo. Troche popadalo, a mokry marokanski asfalt jest potwornie sliski. Ale zanim popadalo, opony zostaly pozamykane.
Dzis to zupelnie inna bajka. Taza - Missour, jazda przez Sredni Atlas, wysokie gory, pierwszy afrykanski snieg juz na wysokosci 1900 m, przejazd przelecza na ponad 2300 m, pozniej zmiana otoczenia na lagodne wzgorza, ziemia o lawendowym kolorze, dlugie proste i jazda jak przez prerie i final w Missour, od ktorego wita nas pustynia.
Spotykamy sie z zyczliwoscia miejscowych, sa nas ciekawi i od Tetouan nie namawiaja juz tak natarczywie na kupno magicznych ziol miejscowej produkcji. Roznica kulturowa jest przepastna, ale jest przyjaznie i zazwyczaj jestemy w stanie sie dogadac jezykim francusko-arabsko-migowym.
Korzystajac z WI-FI dostepnym w naszym hotelu, przesylam zalegle i aktualne foty.
Na jednym ze zdjec zobaczycie m.in. jak nasze sprzety stroja sobie wewnatrz knajpy w rozkopanej El Jebha. Pozdrawiamy, trzymajcie kciuki, zebysmy jutro dotarli jak najdalej w kierunku Merzougi!





























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz